Marek Chytroś. Znajomi nazwali to „galerią pod chmurką”… – Później w Radzie Starówki, Rysiek mnie ochrzcił „Matejko” i tak już zostało. Ja kiedyś miałem lody, dawno, dawno temu. Ale… nowe przepisy, Sanepid, trudno to było jakoś poukładać. Tak, jak teraz, będzie już z piętnaście lat — mówi. Poznajcie jego opowieść.
Artyści mogą się tu wystawić
No tak, wszyscy znajomi, czy artyści, którzy nie mają jeszcze wyrobionego nazwiska. Ktoś tam sobie coś w domu maluje, no to może bez problemu przynieść. On decyduje się na cenę, ja w takiej wieszam. Weryfikuje klient. Poza tym znam już wszystkich w Tarnowie znaczących malarzy. Zajmuje się też pośrednictwem. Wiesz, to są nieco inne ceny. Gdy ktoś „z ulicy” szuka tarnowskiego malarstwa, to pomogę.
Tylko Tarnów?
Zdarza się, że trafię na obraz z odzysku. Jakaś babcia coś przyniesie, ja weryfikuję. Sprawdzam w katalogu czy widnieje w ZPAP, klient sugeruje cenę, ja daję swoją propozycję i jakoś to trzeba wypośrodkować. No i zawiśnie tu czasem artysta z pomorza czy Warszawy.
Nie tylko obrazy…
Ta porcelanka czy laleczki, to tak, żeby na wystawie było, za szybą. Raczej zainteresowania tym nie ma. No, chyba że odnowię. Zajmuję się też odnową porcelany i renowacją obrazów, ikon. Widzisz, ktoś przyniósł rozbity dzbanek, teraz jest już niemalże skończony, wystarczy jeszcze połysk nałożyć. Ale jednak obrazy to moja ulubiona działka.
Sam też malujesz?
Oczywiście. Przyszedł raz gość, co nazywa się Stańczyk i przyniósł swoje zdjęcie. Postanowiłem zreprodukować Matejkę, z twarzą z fotografii. Tu masz znowu obraz, który zamówił dyrektor teatru, Rafał. Ale na malowanie muszą być warunki, odpowiednia temperatura, w zimie to prawie niemożliwe.
Niezła lokalizacja. Obok przystanek, z którego korzystają trzy duże szkoły, czy młodzież jest zainteresowana takim miejscem?
Młodzi, którzy się jakąkolwiek twórczością zajmują, przystają i pytają. Czasem przyniosą swoją pracę, żeby ją ocenić. Ewentualnie wystawić. Farby są stosunkowo drogie, więc jak sprzeda taki obrazek za przysłowiową stówkę, to już jakąś ulgę w zakupie materiałów daje.
Drogo Cię to miejsce kosztuje?
Nie, nie, tu akurat jest niecałe osiem metrów, więc kosztu specjalnego nie ma. Ale i przychód nie powala. Ja też mam niskie ceny, i to jakoś zachęca. Jak zrobisz stówkę zysku dziennie to już jest dobrze. Na obrazach zarobię więcej, ale to rzadkość.
Godziny otwarcia?
Jestem codziennie, od 7 do ok. 14, jeśli nie ma dużego mrozu. W roku mam tylko 5 dni wolnego. Boże Narodzenie, Wielkanoc, i jedna niedziela, kiedy idę do Tuchowa na pieszą pielgrzymkę. W niedzielę przychodzę zazwyczaj na chwilę, umawiam się tylko ze znajomymi. Przy okazji coś sobie przygotuję, szpachluję i w poniedziałek już na podeschniętym mogę pracować.
„Dzień dobry” słychać w drzwiach, właśnie przyszedł klient…
z Markiem Chytrosiem rozmawiał i go fotografował Artur Gawle