Tarnów wiadomości. Sprawa wycofania z ekstraligowych rozgrywek drużyny piłkarek MKS Tarnovia znana jest już w całej Polsce. Zaskoczony decyzją władz klubu jest Polski Związek Piłki Nożnej, prezydent miasta, a przede wszystkim zawodniczki i kibice. Drużyna szuka pomocy, bo nie godzi się z decyzją i oświadczeniem prezeski, która – ich zdaniem – mija się z prawdą.
Przypomnijmy, że w swoim oświadczeniu zarządzająca klubem Magdalena Pasek napisała m.in.:
„Rosnące koszty funkcjonowania oraz brak osiągnięcia zakładanych wyników sportowych postawił Klub w trudnej sytuacji finansowej. Władze Klubu i jego działacze wielokrotnie podejmowali liczne starania mające na celu utrzymanie drużyny ekstraligowej. Jednakże pogarszająca się sytuacja finansowa Klubu, który wyczerpał już swoje rezerwy i niesatysfakcjonujące wyniki sportowe oraz, co nie mniej ważne, brak zrozumienia i chęci współpracy ze strony samej drużyny, zmusiła nas do podjęcia trudnej decyzji o wycofaniu drużyny kobiecej z Ekstraligi”.
Zawodniczki nie rozumieją kwestii związanych z brakiem zaangażowania i finansami.
„Czujemy się skrzywdzone, w dalszym ciągu chcemy walczyć o tę drużynę i zagrać w wiosennej rundzie na takich warunkach jak do tej pory, a byłyśmy zapewniane, że w taki sposób jesteśmy w stanie funkcjonować do końca sezonu. Chciałyśmy zapewnić kibiców, którzy byli z nami całą rundę, że nie pozstawimy bez walki i próby utrzymania tego, co w jakiś sposób cieszy nie tylko nas, ale także społeczność lokalną”.
O tym informowaliśmy na portalu tarnow.ikc.pl w ubiegłym tygodniu.
Co się zmieniło od 8 grudnia?
Oświadczenie kobiecej drużyny pojawiło się 8 grudnia. Skontaktowaliśmy się z piłkarkami z prośbą o komentarz do sprawy. W rozmowie z Natalią Trybą zawodniczki: Kornelia Dudziak i Paulina Wałaszek wyjaśniają wątpliwości drużyny i opisują, co do tej pory udało im się wywalczyć.
Od publikacji waszego oświadczenia minęło kilka dni, wszystko działo się na „świeżo”. Czy coś od tego czasu się zmieniło, emocje opadły?
Tak jak Pani mówi, oświadczenie, które pojawiło się na naszym Facebooku było opublikowane od razu po spotkaniu z Panią Prezes. Wróciłyśmy, usiadłyśmy do laptopa i stwierdziłyśmy, że nie możemy tak tego zostawić. Te stwierdzenia o braku chęci, one mijają się z prawdą. Postanowiłyśmy działać. Na początku były łzy, złość, smutek. Chociaż w zasadzie złość i smutek są nadal, ale zaczęłyśmy walczyć bo nie ma naszym zdaniem podstaw, by drużyna została wycofana – mówi Kornelia Dudziak.
Zgłosiłyście się już gdzieś po pomoc, wsparcie?
Pierwszym działaniem było rozpowszechnienie opisu sytuacji, by ludzie dowiedzieli się jak to wygląda z naszego punktu widzenia. To było nasze pierwsze działanie. Kolejne to wizyta u prezydenta i prośba o rozmowę. Oczywiście podejmujemy też inne kroki, o których teraz nie możemy mówić, bo to po prostu nic pewnego, ale działamy, staramy się zdobyć pomoc wszędzie, gdzie się da.
Wróćmy jeszcze do publikacji na Facebooku. Dowiedziałyście się o wycofaniu Was z rozgrywek. To była droga internetowa, czy była rozmowa z prezeską na temat dalszych losów drużyny?
To było tak, że przed południem, 7 grudnia, we wtorek, dostałyśmy od trenera wiadomość, że Pani prezes ma do nas krótką informację i żebyśmy po treningu przyjechały do klubu. Tak też zrobiłyśmy. Pani prezes jakoś nie bardzo chciała cokolwiek tłumaczyć, powiedziała tylko, że wycofujemy drużynę i taka decyzja zapadła. Nie było rozmowy. Pytałyśmy, czy można coś zrobić, wstrzymać się, bo przecież jeszcze nawet nie znamy budżetu, nie wiemy, co będzie za rok i jakimi środkami mamy dysponować. Ale rozmowy nie było. Pani prezes wyszła do swojego gabinetu, ja poszłam za nią, ale ona już rozmawiała przez telefon i zleciła, by opublikować oświadczenie. Przyznam, że na początku nie wierzyłyśmy w to, co się dzieje, ale jak zobaczyłyśmy oświadczenie, to już wiedziałyśmy, że to jest podjęta decyzja i faktycznie ona to zrobiła.
A próbowałyście się z nią jeszcze kontaktować?
Nie, ponieważ tamten wieczór był naprawdę pełen emocji. Odczułyśmy brak szacunku z jej strony, poczułyśmy się po prostu skrzywdzone, że nikt z nami nie rozmawiał, nikt nie konsultował i nie przygotował na to. Nawet trener o tym nie wiedział. Myślę, że rozmowa z nią po prostu nie ma sensu. Ona nie jest osobą, która sama decyduje. Są ludzie, którzy dowodzą, a ona po prostu nam to przekazuje.
Co dała rozmowa z prezydentem, są jakieś konkrety?
Jeżeli chodzi o działania prezydenta to byłyśmy tam i powiedział nam delikatnie, że ma związane ręce, bo nie może wpływać na decyzję stowarzyszenia. Powiedział, że zaczął działania od rozmów i spotkań, a to, co może nam pomóc, to fakt, że prezydent poprosił o dokumentację od 2015 roku. Ma ją dostać prezydent i może być ona do naszego wglądu. Oprócz tego mówił, że udostępni nam stadion. Ta propozycja przystosowania do rozgrywek stadionu przy ul. Piłsudskiego już padła, ale niestety klub z tego nie skorzystał. Prezydent powiedział, że oprócz prośby o dokumentację niewiele może zrobić w tej chwili.
Paulina Wałaszek podziela zdanie Kornelii i uważa, że te same emocje są w każdej z zawodniczek. To smutek i złość, które cały czas się ze sobą przeplatają.
Niektóre dziewczyny, łącznie ze mną, grają tu 10 lat. Zaczynałyśmy od 3 ligi kobiet, jako dzieci. Przechodziłyśmy przez wszystkie szczeble piłkarstwa kobiecego. O Ekstraligę walczyłyśmy od trzech lat i kiedy to wszystko się udaje, to po pół roku zostajemy – można powiedzieć – wyrzucone z rozgrywek, z klubu. Na początku był smutek, złość i niemoc. Niemoc, którą próbujemy przekuć w działanie i staramysię ratować drużynę – mówi Paulina.
Budżetu na przyszły rok pewnie nie ma przygotowanego, ale były fundusze na spokojne dokończenie sezonu. Będzie trzeba je zwracać?
Jeśli chodzi o pieniądze, to ta drużyna przez ostatnich 10 lat funkcjonowała. Dawała radę. Mówię o sekcji kobiet. W I lidze mieliśmy takie same wyjazdy, na całą Polskę. Teraz jesteśmy w Ekstralidze i mamy większy budżet, a pieniędzy ponoć nie ma. Jak to jest możliwe? Skoro w I lidze, przy mniejszym budżecie, dawałyśmy radę, a teraz nie? Po pół roku okazuje się, że nie ma środków… 280 tysięcy z miasta, 100 tysięcy złotych z PZPN-u, 50 tysięcy od Azotów i nie wiemy ile pieniędzy od prywatnych sponsorów, bo takich informacji nam nie przekazywano. I otrzymujemy informację, że nie ma pieniędzy? To na poszły te środki, czy na pewno na sekcję kobiet? Dlatego, mam nadzieję, że to sprawozdanie, którego prezydent zażądał od władz klubu będzie prawdziwe i pokaże, na co idą pieniądze w klubie. Tym bardziej, że wszyscy wiemy, jak sytuacja z Kapustką była głośna. Nie tylko w Tarnowie, ale i w Polsce. Co się stało z kwotą, jaką otrzymał klub z tytułu sprzedaży przez Cracovię naszego zawodnika do angielskiego Leicester? To były duże pieniądze, a spójrzmy na stadion. Jakim prawem ten klub może mieć problemy finansowe, skoro dostał taki zastrzyk gotówki?
Czy to prawda, że musiałyście do wyjazdów dokładać z własnej kieszeni?
Na pewno nie dorzucałyśmy do paliwa, bo co to, to nie, ale kontrakty, które mają niektóre dziewczyny to jest 450 złotych. Miesięcznie. To im nie starcza na dojazdy na treningi i do tego muszą dokładać. Był o to apel do Pani prezes. Dziewczyny, które dojeżdżają np. z Krakowa, czy z dalszych odległości. One dostają za dojazdy, bo to są spore koszty, jeśli się jeździ 3 razy w tygodniu. Ale lokalnie, niektóre dziewczyny naprawdę mają kawałek na boisko. Apelowałyśmy, żeby cokolwiek dołożyć do paliwa. Propozycja Pani prezes była taka, by nikt nie dostawał zwrotów, bo wtedy byłoby sprawiedliwie. Ciężko rozmawiać z kimś, kto niezbyt chce nam pomóc, takie mam wrażenie.
Co dalej? Rozmawiacie z prezeską klubu?
Wydaje mi się, że to druga strona nie chce z nami rozmawiać i nie wiem, czy w ogóle taka rozmowa ma sens. Próbowałyśmy we wtorek, czy nie można się wstrzymać, żeby dać nam jeszcze czas, ale nic to nie dało. Prezes miała podjętą decyzję i nie wiem, czy to była jej decyzja. Nie dało się nic zrobić. Oczekujemy, że klub się zastanowi nad tym i pozwoli nam grać albo pod inną instytucją, albo po prostu dokończyć sezon.
A drużyna? Wspieracie się, trzymacie razem?
Myślę, że ciężko w Polsce znaleźć drugi tak zżyty zespół. Zawodniczki, które pojawiły się w naszym klubie, mogą potwierdzić, że to jest rodzina. Dużo dziewczyn gra tu od lat. Inne drużyny ekstraligowe mają już takie warunki jak piłkarze. Dobre warunki finansowe, dziewczyny przyjeżdżają do miasta, dostają mieszkanie. Tarnovia gra w dużym stopniu lokalnymi dziewczynami z okolicy, wychowankami. Wszystkie chcemy, by ten zespół przetrwał.
***
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie Magdalenę Pasek. Pani prezes miała niewiele do powiedzenia.
– Na razie nie będę komentować naszej decyzji. Sytuacja jest tak dynamiczna, że to, co bym powiedziała teraz może być nieaktualne za kilka godzin. Bardzo proszę o cierpliwość i jeszcze trochę czasu.
Do sprawy będziemy wracać.
Fot. Artur Gawle