Tarnów wiadomości. Przy okazji powstawania najnowszego spektaklu w Teatrze im. Ludwika Solskiego w Tarnowie mieliśmy okazję przyglądać się zza kulis temu, co dzieje się na scenie. Jednym z takich etapów jest komponowanie muzyki, o której rzadko się mówi, jednak stanowi ona nieodłączny element całego przedsięwzięcia. O twórczym procesie opowiedział nam kompozytor Wojciech Frycz.
Przede wszystkim chcielibyśmy wiedzieć, jak doszło do tego, że tworzysz muzykę do spektaklu, który powstaje w Tarnowie?
To jest przez Tomka. Myśmy się z Tomkiem poznali przy ostatniej realizacji teatralnej, w Teatrze Capitol w Warszawie, gdzie robiliśmy musical „Kopciuszek”. A w sumie to jest śmieszna historia, bo ja z Tomkiem, tak w ostatecznym rozrachunku, poznałem się idąc na ulicy Chmielnej w Warszawie. Spotkałem aktora, który miał grać u Tomka. Ten aktor powiedział: „słuchaj Wojtek, ty jesteś kompozytorem, a Tomek szuka kompozytora”. No i jakoś tak się spotkaliśmy. Myślę, że złapaliśmy się bardzo tak energetycznie i ta praca z Tomkiem jest, chyba, efektywna. Po prostu pracujemy razem. Ja go rozumiem i on absolutnie rozumie też mnie. Więc bez słów czasem potrafimy się w pewnych rzeczach porozumiewać. Spojrzeniem wręcz – jak widzę, jak spojrzy, to wiem, że jest źle i muszę poprawić.
Próby to taki proces wzajemny. Ja widzę aktorów, widzę scenografię, widzę tę scenę, słyszę ten tekst i proponuję pewien rodzaj muzyki. Aktorzy się odbijają od tego. To jest taka plastyka formy teatralnej – ja widzę, że mam na nich wpływ i widzę, że oni mają na mnie wpływ. I staramy się tak to dograć jak taka maszyna, żeby to wszystko zaczęło pięknie brzmieć. Więcej usłyszycie oczywiście, jak przyjdziecie na premierę.
Muzyka będzie dopełnieniem pracy aktorów, całym tłem spektaklu? Co chcesz dać widzom od siebie?
Staram się, pokazać tę wrażliwą, tę intymną część tej historii. Myślę, że ten spektakl, ta scenografia są bardzo spektakularne, a Tomek chciałby ode mnie, żebym przybliżał widza cały czas do bohaterów. Zwłaszcza że jest to historia, która się odbywa bardzo blisko bohaterów cały czas. Dotykamy ich bardzo intymnych rzeczy. To jest miłość – to podstawa. Ale w przebiegu, u tych postaci jest smutek, pewne ważne decyzje, które oni podejmują. Ja bym chciał, żeby widz czuł oddech tych postaci na sobie. Więc staram się tak przybliżać. I to jest moim zdaniem moje zadanie w tym spektaklu. I chyba to się w miarę udaje. I to też warunkuje to, jaka ta muzyka jest, że właściwie to będą bardzo delikatne akcenty muzyczne, bardzo spokojne. To będzie bardzo cicho – mogę powiedzieć, że to będzie się tak snuło w przestrzeni.
Ta muzyka będzie intersubiektywna, zdecydowanie. Wydaje mi się, że to będzie wszystko tak piękne i klarowne. Ja też nie chcę przesadzać. W sensie, że nie mam takiej potrzeby też, żeby to udziwniać.
Myślę, że to wszystko się będzie rozgrywało na przestrzeni konturów, w sensie gry świateł, cieniem, ciszą, dźwiękiem. I to będzie takie snucie. Zresztą mam całą tę muzykę tak skonstruowaną, że i muzyka i dźwięk, które też razem robimy, to wszystko jest na crossfade’ach. Czyli właściwie cały czas coś się snuje.
Tak naprawdę jest na razie, na ten moment chwilka ciszy w drugim akcie. Ale w pierwszym akcie nie ma ani jednej sekundy bez, czy to dźwięku, czy muzyki. I to też pokazuje skalę. Mówimy teraz o takich bardzo ambientowych, tyłowych rzeczach. Więc żebyście się nie przestraszyli, że będzie to tylko muzyka. Nie.
Reszty nie zdradzę. Zapraszam na spektakl.