Chcielibyście Państwo zobaczyć jak w dawnych czasach radzono sobie z otwieraniem wina, zamkniętego w w butelkach? Nic prostszego: wystarczy odwiedzić niewielką mieścinę Menebres we Francji. Tutejsze, prywatne muzeum założone przez Yves Rousset-Rouard czynne tu jest od od kwietnia do października, a kolekcja liczy ponad 1200 korkociągów z całego świata- począwszy od tych z 18 stulecia po czasy współczesne. Na odwiedzających czeka niecodzienna atrakcja: kto chce,może za drobną opłatą własnoręcznie spróbować jak dwieście lat temu mocowano się z korkiem do wina, używając korkociągu z… czasów napoleońskich! Chętnych nie brakuje.
To jedno z ośmiu tysięcy prowincjonalnych muzeów, powstałych ze zbierackiej pasji ich właścicieli i założycieli. Rozsiane po całej Francji, przyciągają turystów z całego świata. Któż nie chciałby zobaczyć np. Muzeum…Podróbek. Zwłaszcza tych z branży kosmetycznej, ale i obuwniczej i wielu jeszcze innych. Albo Muzeum Zamków z Zapałek czy Muzeum Grzebieni…
Francuzi mówią, że są to muzea „insolites”- muzea osobliwości. Czy u nas w Tarnowie, też mogłyby takie powstać?
Teoretycznie tak. Przynajmniej kilka osób posiada tu zbiory, które znane są w Europie, choć ich właściciele są prawie nieznani mieszkańcom miasta. Wiedzą jednak o nich i ich zbiorach urzędnicy, z prezydentem miasta na czele.
Do takich zbieraczy niezwykłości należy Jerzy Wiśniewski, kolekcjonujący od lat stare żelazka. Trzyma je w specjalnych gablotach na ścianach swojego 50 metrowego mieszkania w bloku.
– Kolekcja pana Wiśniewskiego – pisał niedawno na łamach Temi Wiesław Ziobro – posiada rangę europejską, pisała o niej prasa krajowa i zagraniczna.
Pan Jerzy gromadzi swoje skarby od ponad 40 lat. A są to istotnie prawdziwe skarby, wśród nich żelazka z…kominem .Na węgiel ,naftę ,spirytus, gaz.
Kolekcjoner wyznał redaktorowi Temi, że chciałby aby jego kolekcję, liczącą ponad tysiąc sztuk żelazek z różnych epok i rozmaitego pochodzenia, mogli oglądać tarnowianie.Wystarczy znaleźć odpowiedni lokal w 100-tysięcznym mieście. Jego kolega „po fachu”, Czech z małego,wielkości Tuchowa miasteczka miał to szczęście, że tamtejsze władze pomogły mu zorganizować stałą wystawę żelazek z całego świata.
A w Tarnowie? W Tarnowie urzędnicy wiedzą o kolekcji pana Jerzego i wartości tych zbiorów, ale… Ale jest pandemia i niewiele „na razie” da się zrobić. Niewiele, czyli nic, nie dało się w tej sprawie zrobić także wtedy kiedy pandemii nie było.
Osobiście znam człowieka (ksywa” Inżynier”, choć z wykształcenia jest tylko technikiem), który od kilkudziesięciu lat kolekcjonuje – czemu nie? – scyzoryki. Nie chce przyznać, ile ich zdołał zgromadzić przez te lata, nie zależy mu też na kolekcjonerskiej sławie. Ma je, po prostu – dla siebie samego.
– Nożownikiem, broń Boże nie jestem- mówi z uśmiechem – nie pochodzę też kieleckiego, gdzie określenie „scyzoryk” ma swoją złą sławę. Po prostu scyzoryki mnie fascynują, stale ulepszane i wypełnione inżynieryjną wyobraźnią.
To nie do wiary, ale tarnowianka Teresa Wajdowicz zdołała w ciągu kilkudziesięciu lat zgromadzić kolekcję… 1400 lalek. Z całego świata i różnych epok,wykonane rozmaitymi technikami i z różnych materiałów, w tym także z porcelany. Będzie próbowała teraz zainteresować swoimi zbiorami władze… Rzeszowa. Dlaczego Rzeszowa akurat?
Bo, oczywiście, najpierw próbowała w Tarnowie. Rozmawiała na temat lokalu z prezydentem Ciepielą, pytając o możliwość udostępnienia przez miasto lokalu, gdzie zbiory byłyby eksponowane.
Skończyło się na obietnicach. Pierwsza rozmowa miała miejsce 3 lata temu: prezydent zalecił powołanie stowarzyszenia. Pani Teresa założyła je, ale sprawa nie posunęła się do przodu.
Na razie, po sukcesach wystawienniczych m.in. we Wrocławiu i Poznaniu, otrzymała zaproszenie do eksponowania zbiorów zagranicą.
A potem, najprawdopodobniej, „tarnowskie” lalki eksponowane będą na stałe w Rzeszowie.Tam nie widzą przeszkód, by otworzyć Muzeum Lalek, jako niezwykłą stałą ekspozycję dodatkowo promującą miasto.
Zygmunt Szyc, fot. ilustracyjne pixabay.org