Jest jedna, jedyna taka kamienica przy Krakowskiej, w samym centrum tej reprezentacyjnej ulicy Tarnowa, która zdecydowanie, choć w sposób niemal niewidoczny dla codziennych przechodniów odróżnia się od wszystkich innych. To ta pod numerem dwunastym ( Krakowska 12). Jej zdumiewająca odmienność polega na tym, że jej fronton nie wychodzi wprost na ulicę jak wszystkie inne, lecz na niewielki skwer przylegający do sąsiedniego Muzeum Etnograficznego. Jakby tego było mało, kamienica ta niemal ” wchodzi” w samą ulicę, podczas gdy wszystkie pozostałe są od niej oddalone na bezpieczną odległość.
Dziś nikt już nie potrafi wyjaśnić tej architektonicznej osobliwości tak samo, jak mało komu ze współczesnych tarnowian wiadomo, że niegdyś mieściło się tu…muzeum miejskie! W późnych latach powojennych adres „Krakowska 12” znany był jako siedziba tutejszych redakcji, a właściwie oddziałów krakowskich i nie tylko krakowskich gazet. Mieściły się tu, na parterze i piętrze, filie i oddziały Dziennika Polskiego, Gazety Krakowskiej, katowickiego „Sportu” (!), krakowskiego „Tempa”, także sportowej gazety, oddział wojewódzki PAP, filia krakowskiego oddziału Gazety Wyborczej, Czasu Krakowskiego. To pod ten adres trafiały każdego dnia sterty listów od czytelników, kiedy jeszcze ludzie pisali listy i nie było tak zwanych mejli.
Ta obfitość prasy skomasowanej w jednym budynku skłoniła mnie przed laty, by wzorem legendarnego krakowskiego adresu Wielopole 1, nazwać Krakowską 12 Tarnowskim Pałacem Prasy. I to się przyjęło na długie lata , najpierw w kręgu samych zatrudnionych tu dziennikarzy, a potem także wśród licznego grona zaprzyjaźnionych z gazetami osób, często nas tu odwiedzających. Oczywiście, do Wielopola 1 w Krakowie gdzie przed wojną mieścił się legendarny Ilustrowany Kurier Codzienny ( w skrócie Ikac) adresowi Krakowska 12 w Tarnowie było daleko, a sam budynek wyglądał lichuteńko i jedynie ta spora ilość redakcji uzasadniała zdecydowanie na wyrost nazwę Tarnowskiego Pałacu Prasy.
Postanowiłem mimo to przed laty kuć żelazo póki gorące – z czasem redakcje pozmieniały adresy i zostały jedynie dwa oddziały: Dziennika i Krakowskiej – i walczyć o lepsze jutro tarnowskiego Pałacu. Pomysł był nieco szalony jak na tamte szare lata i zakładał min. remont i adaptację sporego strychu, z przeznaczeniem na pokoiki hotelowe dla przyjezdnych dziennikarzy ( w miejscowym hotelu Tarnovia często brakowało wolnych pokoi), klub i kawiarnię prasową .Udało mi się do niego przekonać ówczesnego prezydenta Tarnowa Mieczysława Strzeleckiego, który dostrzegł w nim szanse na podniesienie prestiżu miasta. No bo skoro Tarnów miał mieć swój Pałac Prasy… Pomysł, ku mojemu miłemu zaskoczeniu kupił też Marian Fita, wtedy dyrektor KWP (Krakowskiego Wydawnictwa Prasowego) w skład którego wchodziły obie tarnowskie redakcje.
No i tu zaczęły się tak zwane „schody”. Te w przenośni, bo te prawdziwe, skrzypiące, rozlatujące się, ze starego drewna i zaszczurzone chluby kamienicy nie przynosiły.
Kiedy przy Krakowskiej 12 pojawiła się komisja z Urzędu Miasta, okazało się, że projekt jest nierealny, bo budynek przeznaczony jest do… śmierci technicznej. Oznaczało to, że będzie jeszcze stał tak długo ile wytrzyma, a potem trzeba go będzie wyburzyć.
Ale jakimś cudem śmierć techniczna nie nastąpiła. Pomieszczenia redakcji zostały wyremontowane i nabrały jakiego takiego blasku, a remontu pilnował skrupulatnie dr Andrzej B. Krupiński, ówczesny wojewódzki konserwator zabytków. Baczył, by broń boże nic w trakcie remontu nie uległo zmianie, np. stolarka okienna, o samej bryle budynku nie mówiąc. Nie mógł pogodzić się i kazał rozebrać daszek, jaki ekipa remontowa posadowiła nad drzwiami wejściowymi…
Z czasem wyprowadziły się stąd redakcje Dziennika i Gazety, a kamienica wystawiona została na sprzedaż. Dziś mieści się tu, w ponownie wyremontowanym budynku, siedziba jednego z banków. Gdyby konserwatorem zabytków nadal był p. Krupiński, pewnie rwałby włosy z głowy, bo bryła zabytkowej kamienicy bezprawnie zmieniła się nie do poznania. Między innymi podniesiono dach i nastawiano na nim jakieś dziwaczne w kształcie ni to kominy, ni wentylatory. No cóż, bank to pieniądze i na wszystko może sobie pozwolić. O przeznaczeniu budowli do śmierci technicznej nikt już nie pamięta. Diabli wzięli dawny kształt zabytku i jedyne co pozostało, to jego niecodzienne usytuowanie, frontem do skwerku a bokiem do głównej ulicy.
Posługując się przenośnią można by rzec, że na niedoszłym Tarnowskim Pałacu Prasy dokonano morderstwa. Szkoda słów. Szkoda…
Zygmunt Szych