Tarnów wiadomości. Tarnowianin Wiktor Bochenek był uczestnikiem pierwszego odcinka „Milionerów” w wiosennej ramówce. Student zaszedł daleko, bo goszcząc w programie u Huberta Urbańskiego usłyszał pytanie za 125 tysięcy złotych. Nie była to jednak jego wygrana, bo kolega, do którego zadzwonił z prośbą o pomoc, nie znał odpowiedzi. Pomógł za to Wiktorowi zapisać się w historii programu i rozbawić publiczność.
Warto zauważyć, że program „Milionerzy” cieszy się zainteresowaniem wśród mieszkańców Tarnowa i regionu. Dzięki teleturniejowi sławę i pieniądze zdobyli m.in. Filip Olszówka (wygrał najwięcej, bo aż 250 tysięcy złotych), Jakub Pękala, Monika Sysło i niedawno Maciej Kapek z Wojnicza. 512. odcinek, czyli pierwszy w wiosennej ramówce 2022 roku, należał do mieszkańca Tarnowa. Z Wiktorem Bochenkiem rozmawiała Natalia Tryba.
Jesteś kolejną osobą z regionu, która się zgłosiła do programu, każdego pytam o to samo: dlaczego Milionerzy, czy zachęciła Cię np. formuła? A może to kolejny program, w którym bierzesz udział?
Milionerzy byli pierwszym teleturniejem, do którego się zgłosiłem. W tym programie zawsze podobało mi się to, że poza eliminacjami masz nieograniczoną czas na odpowiedź, a pytania potrafią być zdradzieckie. W większości teleturniejów jest kilkadziesiąt pytań, tutaj jest ich tylko dwanaście. Dzięki temu każda kolejna odpowiedź jest ekscytująca. Ponadto, nawet jeśli nie idziesz do programu tylko po pieniądze, sama stawka jest wysoka.
Jakie źródła wiedzy są najlepsze, by wziąć udział w programie? Co Tobie pomogło? Godziny spędzone na oglądaniu programów, czytaniu książek, wertowaniu encyklopedii (papierowej, albo może Wikipedia?)
Jak dowiedziałem się, że będę brał udział w eliminacjach, zacząłem nałogowo dzień w dzień oglądać program. Najbardziej przerażały mnie wszelkie powiedzenia i frazeologizmy, które powtarzałem jak mantrę. Osobiście lubię od czasu do czasu poprzeglądać statystyki czy ciekawostki, nie mówiąc właśnie o zgubieniu się na Wikipedii.
Niektórzy nawet grają w grę na Wikipedii polegającą na rozpoczęciu od jednego artykułu i przebieganiu przez Wikipedię aż do znalezienia artykułu docelowego. Zaczynasz od Protistów, a musisz dojść do Billa Clintona. Przekopiesz się w międzyczasie przez dziesiątki artykułów i dowiesz niesamowitych rzeczy.
Gdybym miał to podsumować, po prostu powiedziałbym, że warto być ciekawskim. Mam tę przypadłość, że lubię sprawdzać, czytać i doszukiwać. Przy Milionerach to bardzo przydatne.
A jaka dziedzina sprawiła, że postanowiłeś wziąć udział, co przeważyło? Czujesz się w czymś wyjątkowo dobry, by spróbować sił?
Było dokładnie na odwrót. Długo czułem się przytłaczająco słaby w tylu dziedzinach, że nawet nie myślałem się zgłaszać. Z wykształcenia jestem historykiem sztuki a z zawodu redaktorem na portalu branżowym. Braki w dziesiątkach dziedzin długo i skutecznie demotywowały mnie do wzięcia udziału w Milionerach.
Jednak warto podkreślić, że do tego programu nie da się tak naprawdę przygotować. Na pierwszych trzech czterech pytaniach odpadały osoby o gruntownym wykształceniu albo nawet takie, które prowadzą badania naukowe. Różnorodność dziedzin po prostu nie pozwala się przygotować.
Moim ulubionym pytaniem w historii programu było pytanie co ogląda Jarosław Kaczyński nocą. Poprawną odpowiedzią były zawody rodeo. Czy na to w ogóle można się przygotować? [śmiech].
Jak oceniasz swój udział? W sieci pojawiły się oczywiście teksty, że to Twój przyjaciel wygrał odcinek, odpowiedzią, której „nie chciałeś usłyszeć”, ale chyba nie masz żalu? 🙂
Tak szczerze to się nawet cieszyłem, że Kuba tym pięknym akcentem zapisał nas w historii teleturniejów. Często przy telefonie do przyjaciela słychać same superlatywy i dźwięk spijania sobie z dziubków o grającym, że pewnie dzwoni przy pytaniu za milion — na szczęście u nas było inaczej.
A jak oceniam swój udział? Jestem z siebie zadowolony. Udało mi się przejść przez parę ponad połowę pytań, a to już coś. Wiem, że odpadłem przy relatywnie łatwym pytaniu, ale uwierz mi, że perspektywa i sposób myślenia na krześle w Milionerach. Trudno to opisać, ale faktycznie człowiek zaczyna mieć mętlik w głowie. Zastanawia mnie tylko kto by nie miał przy pytaniu za taką kwotę. Każdemu, kto mówi o łatwiźnie poleciłbym spróbowania własnych sił, no bo skoro pytania są takie łatwe, to czemu nie spróbować?
To telewizja, za pięć minut nikt nie będzie o tym pamiętał. Przed telewizorem każdy jest mądry — na miejscu jest inaczej.
Milionerów trzeba przede wszystkim traktować jako dobrą zabawę, jeśli ktoś tam idzie ze względu na pieniądze, pewnie się zmęczy i będzie miał ciągłe wyrzuty w momencie odpadnięcia. Dla mnie to była przede wszystkim wyjątkowa przygoda i doskonała zabawa.
Rozmawiała: Natalia Tryba
Fot. Fb.com/Milionerzy TVN