Tym razem Rower IKC oferuje trzydniową przygodę majówkową.
Dzień pierwszy
Był to Dzień Flagi RP. Wyruszyliśmy w kierunku lasu wierzchosławickiego, którym w ciszy i spokoju, zupełnie prostą drogą można dotrzeć aż do Warysia. Przez Borzęcin docieramy do malowniczo położonej, jakby zapomnianej wsi Podszumin. Jakby, bo domy rosną nowe, ale klimat w naszej ocenie ma stuprocentowo sielankowy. W Miejscowości Rudy-Rysie włączamy się na chwilę na trasę 768, żeby już po chwili znaleźć się w przysiółku „Wygoda”. Po krótkiej regeneracji przecinamy las w kierunku Bratucic i zahaczając o Uście Solne udajemy się do noclegowni, można rzec agroturystyki, bo możliwość noclegu spłaciłem malowaniem łazienki w domu mojej mamy…





















Dystans 56 km.
Dzień drugi
Już o świcie, zanim Franek wstał, zbieramy się leniwie sącząc kawę i zajadając się śniadankiem ze świeżutkim szczypiorkiem pokrytym jeszcze poranną rosą. Znam tę okolicę doskonale, spędzałem tu każde wakacje w dzieciństwie. Starym wałem udajemy się do przepompowni przy rzece Grobka(ó) i we wsi Strzelce Małe odbijamy na Uście Solne. Tam trafiamy na pierwsze Velo położone przy rzece Raba. Przy okazji odwiedzamy ryneczek Uścia, który trzeciego maja, przed godziną ósmą jest wyjątkowo uroczy. Po niedługim czasie lądujemy na wale wiślanym. Słonko zaczyna już mocno doskwierać, ale chłodek od rzeki przynosi ulgę. Mniej więcej na wysokości Popędzyny odwiedzamy urokliwą plażyczkę. Po krótkim odpoczynku udajemy się dalej i w zasadzie zachwyceni okolicą w porannym słońcu przecinamy Kisielinę i lądujemy na Velo Dunajec. Ta trasa jest nam już doskonale znana a słonko mocno zaczyna dawać się we znaki. Postanawiamy zjechać z wału w okolicy Glawa. Przedostajemy się w lasy wierzchosławickie i nad jednym z nieczynnych zbiorników kopalnianych robimy dłuższą pauzę. Wracamy na Velo w Ostrowie i docieramy do Zbylitowskiej Góry. Wzdłuż Dunajca ścieżką docieramy do Mościc. Na dziś wystarczy.






























Dystans 102 km.
Dzień trzeci
Tak.. Kolarzami nie jesteśmy więc nogi czuły dystans poprzednich dni. Dziś rekreacyjnie, tylko do Pogórskiej Woli, no maks Żdżary. Ale… przecież popatrz jaka fajna ścieżka. Mowa tu o pierwszej – lepszej dróżce leśnej w Nowym Jaworniku(Nowe Żukowice). I tak zaczynamy kruczyć po lesie, coraz bardziej popadając w zachwyt pod naporem jego piękna. Po jakimś czasie orientujemy się, że już od dawna nie spotkaliśmy nikogo. W okolicach godziny 17 spojrzeliśmy na mapę i udając się do Czarnej odnajdujemy dobrze nam znaną drogę szutrową(początkowo asfaltową), która ciągnie się wzdłuż torów aż do Woli Rzędzinskiej. Dopiero przy Woli spotykamy rodzinne wycieczki rowerowe. Po takim spalaniu kalorii pizza w zaprzyjaźnionym lokalu należy się nam jak nic! Dystans 65 km…














fot. Aneta i Artur Gawle