Obraz reklamowy

Od trzech lat miasto próbuje się go pozbyć. Tarnowski „Matejko” nie chce rozstawać się ze swoją pracownią [ROZMOWA]

Karol Garncarz
Dodany przez
Karol Garncarz
Dodany przezKarol Garncarz
3 Min. Czytania

Tarnów wiadomości. Jego pracownia, która mieści się w małym kiosku (niecałe 8 m2!) przy al. Solidarności od lat zwraca uwagę przechodniów. Porozwieszane obrazy świadczą o tym, że w środku znajduje się artysta i ekspert sztuki. To Marek Chytroś zwany „Matejką”, a jego pracownia „galerią pod chmurką”. Można tam przynieść swoje obrazy, figurki, a Pan Marek fachowym okiem wyceni, naprawi, doradzi. Od kilku lat trwa trudna przeprawa z miastem, które chce się go z tego miejsca pozbyć.

- Reklama -
Obraz reklamowy

– Panie Marku, słyszę, że nadal Pańska pracownia nie jest mile widziana. Ile to już trwa?

– Zaczęło się jakieś 3 lata temu po tym jak miasto przejęło czy kupiło tereny od Seminarium. Przyszła jedna Pani z miasta i powiedziała, że się trzeba w 7 dni wyprowadzić. Wtedy zaczęły się wszelkie mediacje, pisma, urzędy, sądy itd. Tak to trwa do dnia dzisiejszego.

- Reklama -
Obraz reklamowy

– Dlaczego chcą się Pana i Pańskiej pracowni pozbyć?

– Ma powstać tutaj ścieżka rowerowa. Co jednak ciekawe, obok stoi pusty kiosk już od 7 lat. Nikomu on nie przeszkadza tak jak mój. Nowy właściciel tego kiosku przyszedł do mnie 3 lata temu i dowiedział się, że ja mam wodę, ścieki, prąd. I od tego momentu się wszystko zaczęło. Tamten kiosk stoi pusty. Nikt go nie wygania, nikomu nie przeszkadza. Podejrzewam, że nowy właściciel ma mocne plecy i chce się mnie pozbyć żeby wskoczyć w moje miejsce. Tak podejrzewam. Skoro 7 lat stoi pusty i nikt z tym nic nie robi?

– Czy dostał Pan jakieś terminy do wyprowadzki? Wie Pan coś więcej?

– Nie mam żadnego czasu podanego, ale jakieś 2,3 tygodnie temu przyszedł tu jeden mężczyzna na pomiar. Zdziwiony był, że to nie chodzi o ten pusty kiosk tylko o mój. Mówił, że on musi obliczyć, pomierzyć bo szykuje się wyprowadzka.

– Ile lat pracuje Pan w tym miejscu?

– Prawie 40.

– To chyba smutno i przykro gdy się słyszy o wyprowadzce.

– Nie tyle smutno, co dla mnie ta wyprowadzka jest niemożliwa. Ja mówiłem, że żywcem mnie stąd nie wyciągną. Ja tu zostaje i się nie ruszam i mam głęboko cały ten ich interes.

– Na pewno próbował Pan różnych sposobności by zmienić decyzję o wyprowadzce. Nic nie pomogło?

– Odwołania, sądy, pisma. Nic. Teraz widziałem się z panią wiceprezydent, rozmawiałem z nią jakieś dwa tygodnie temu. Powiedziała, że jedynie prezydent może coś wskórać. Piszę więc razem z moim znajomym pismo do prezydenta Romana Ciepieli. To jest to chyba moja ostatnia deska ratunku.

Rozmawiał Karol Garncarz 

Fot. Artur Gawle 

Udostępnij ten artykuł