Tarnów wiadomości. Wojna w Ukrainie – jedną z osób, która stara się działać każdego dnia i nieść pomoc tym, którzy stracili dach nad głową jest ks. Marcin Miraś, który od 2011 pracuje w Bojanach (k. Czerniowiec) w parafii pw. św. Jana Nepomucena. Mieliśmy okazję porozmawiać, gdy ks. Marcin przyjechał do Tarnowa, by zabrać ze sobą żywność i ubrania pozostawione przez tarnowian w Centrum Sztuki Mościce, gdzie cały czas trwa zbiórka dla obywateli Ukrainy.
Jak ta praca teraz wygląda, tzn. w tych czasach, kiedy ta pomoc i wsparcie jest najbardziej potrzebne? Jak się zmieniły przez ten czas księdza działania, dotychczasowe życie?
Nasze województwo, na razie jako jedno z dwóch województw Ukrainy zachodniej, nie jest objęte bezpośrednimi działaniami wojennymi. Jeszcze, do tej pory. W związku z tym staramy się po pierwsze żyć, na ile to jest możliwe, normalnie.
Po drugie staramy się przygotowywać do ewentualnej obrony. Ale przede wszystkim naszą działalność skupiamy na pomocy tym, którzy tej pomocy potrzebują. A zatem przyjmujemy osoby uciekające ze wschodu, z tych miejsc objętych wojną. Pomagamy im, pomagamy komu trzeba w kwestiach medycznych, organizujemy noclegi, ale też pomagamy w przedostaniu się do Polski, do Europy Zachodniej. Przyjmujemy też na stałe tych, którzy potrzebują zostać, którzy szukają noclegu, którzy szukają takiej typowo humanitarnej pomocy. To jest w tej chwili nasze największe zadanie i jednocześnie największa trudność, z którą się spotykamy.
Trzeba było nasze całe spokojne życie przestawić na tory wojenne i tory pomocy humanitarnej. Ale z drugiej strony, co jest ważne, nie zapominamy o naszych parafianach, którzy zostali, którzy są, którzy także odczuwają zagrożenie. I też naszą obecnością, modlitwą staramy się pomóc przeżyć ten trudny czas, ale też żeby oni zaangażowali się w tę pomoc, abyśmy razem mogli ten trudny czas przetrwać.
Pomoc jest bardzo duża. Pomoc jest zorganizowana. Pomoc płynie. Na dzień dzisiejszy szukamy możliwości transportu, ponieważ do nas jest prawie 600 km z Tarnowa, a potrzebujemy transportu, który nam to przywiezie na miejsce. Zwłaszcza w tej trudnej sytuacji, w tych trudnych czasach, kiedy tej pomocy tak dużo potrzeba i tak dużo płynie. Jest odzew, bardzo duży, i my za tę wszelką pomoc — materialną i finansową — dziękujemy.
Mamy świadomość, że będzie ona [pomoc] potrzebna przez wiele miesięcy, być może przez wiele lat. I dlatego te siły musimy rozłożyć na wiele miesięcy, na długi czas. Za tę pomoc serdecznie dziękują nasi parafianie, nasi goście, ludzie ze wschodu. Kiedy dowiedzieli się, że będę jechał do Polski prosili, żebym podziękował wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób pomagają ludziom ze wschodu — czy to przyjmując w domu czy organizując inną pomoc, transport, w jakikolwiek sposób. Ci ludzie, którzy tam pozostali wiedzą, że na ludzi z zachodu, zwłaszcza z Polski, mogą liczyć i za tę pomoc bardzo dziękują.
Wspomniał ksiądz, że będziecie potrzebować transportu. Czy w jakikolwiek sposób będzie można się zgłosić do księdza, jakby znalazła się osoba, która chciałaby coś przewieźć? Jeśli miałaby coś przewieźć, to co to miałoby być, tzn. czego najbardziej potrzebujecie?
Mamy już zebrane rzeczy w różnych miejscach — w Tarnowie, w okolicy Tarnowa, w Mielcu i w okolicach Rzeszowa. W różnych punktach te rzeczy są pozbierane, już czekają. To są rzeczy pierwszej potrzeby, czyli żywność o przedłużonym terminie, środki chemiczne, środki higieniczne, ale też ubrania, które też są potrzebne. Zwłaszcza tym, którzy uciekają z miast zniszczonych, a nie mieli możliwości nic zabrać. Często od wielu dni, tygodni są w schronach, gdzieś w piwnicach — oni przyjeżdżają w tym, w co są ubrani, a na zmianę potrzebują ubrań, zwłaszcza dzieci. Tych ubrań trzeba bardzo dużo. Tego rodzaju pomoc, takie najbardziej podstawowe rzeczy — to jest pozbierane w dużej części. To po prostu trzeba przywieźć. Tak że jakby ktoś miał taką możliwość czy chęć, to bardzo prosimy o taką też pomoc dla nas.
Rozmawiała: Natalia Tryba
Tekst: Piotr Rogóz