Była 5.30 rano, jeszcze zupełnie ciemno, kiedy wracałem z pierwszego porannego spaceru z cyklu „boso po rosie”. Właśnie dochodziłem do mojej klatki schodowej, kiedy przy drzwiach wejściowych coś się niespokojnie poruszyło .Sądziłem na pierwszy rzut oka, że to zbłąkany, bezpański pies. Po dokładnym przyjrzeniu się stworzeniu stwierdziłem, że to rudy lis z obfitą kitą i już niemal w zimowej szacie. Przed nadejściem chłodów lisy,podobnie jak sarny , zmieniają „suknię” na bardziej puszystą.
Rudzielec ani myślał uciekać na mój widok. Przyjrzał mi się uważnie po czym podreptał wzdłuż bloku , raz po raz oglądając się do tyłu, czy go aby nie ścigam.Niestety, zdjęcia w tych ciemnościach nie udało mi się zrobić.
Przed laty, kiedy budowano na osiedlu Legionów korty tenisowe i uzbierała się po nich spora pryzma ziemi, osiedliła się tu lisia rodzina. Penetrowały pobliskie śmietniki w poszukiwaniu pożywienia.Czasami dochodziło do zatargów z wałęsającymi się bezpańskimi kotami albo psami. W końcu lisy się stąd wyniosły,ale jak widać z mojego niecodziennego spotkania, wróciły na stare kąty.
Zauważyłem, że ochoczo korzystają tu z pożywienia jakie dobrzy ludzie wykładają tym bezpańskim kotom. Lis ma nad kotem zdecydowaną przewagę, jest większy i silniejszy, więc bez trudu odpędzi go od miski.
Niedawno, tym razem późnym wieczorem, wydarzyła się w tych stronach niezwykła historia. Lis urządził sobie czatownię na masce parkującego przed blokiem samochodu. Czyhał aż spod pojazdu wyjdzie kot ,na którego miał ochotę zapolować. Dopiero pojawienie się właściciela samochodu ostudziło te lisie, myśliwskie zakusy…
Do niedawna w niedostępnych chaszczach na tym osiedlu zadomowiły się dwie sanie rodziny, były i są nadal lisy, nierzadko spotkać można kuny i łasice, w dzikim sadzie jabłoniowym nadal żyją bażanty, przed laty spotkać tu można było kuropatwy i zające. Mam wrażenie, że już wkrótce należy się liczyć z obecnością dzików, które coraz częściej zaglądają do miast: niedawno gościły całą rodzinką w centrum Brzeska.
Osobliwość osiedla Legionów w Tarnowie polega na tym, że dzikie zwierzęta powracają do swoich niegdysiejszych mateczników. Kiedy w latach 70- tych nie było tu jeszcze bloków mieszkalnych, szkoły i galerii handlowej, a jak okiem sięgnąć ciągnęły się aż po Wolę Rzędzińską pola, łąki i zagajniki- tereny te obfitowały w zwierzynę łowną. Myśliwi spotykali się na porannej zbiórce przy uliczce Widok i ruszali tyralierą w górę, w okolice dzisiejszej Bani, czyi zbiornika retencyjnego. Polowano ty na bażanty, kuropatwy, zające i sarny.
Potem tereny te człowiek wydarł prawowitym właścicielom którzy, jak się zdaje, powoli powracają w macierzyste strony…
Zygmunt Szych
fot. Andrzej Adamski