Tuż przed wejściem do Lasku Lipie znajduje się tak zwana „siłownia zewnętrzna”. Czort jedyny wie, dlaczego tak ją nazwano: można się jedynie domyśleć, że jest zewnętrzna dlatego, że nie znajduje się wewnątrz np. jakiegoś budynku. Ten zbędny dodatek to zapewne nadmiar urzędniczego zapału. Każdy przecież widzi, że siłownia znajduje się na zewnątrz, po co więc to jeszcze dodatkowo opisywać przymiotnikiem?
Ale nie w tym rzecz. Siłownia zewnętrzna posiada swój regulamin. W pięciu punktach ujęto wszystko to, czego zabrania się robić na siłowni zewnętrznej.
Tak zatem nie wolno niszczyć urządzeń treningowych, zaśmiecać terenu, wprowadzać zwierząt, wnosić niebezpieczne przedmiotów i pozostawiać je na terenie, oraz spożywać alkoholu.
Ponieważ często goszczę w tych stronach, postanowiłem z bliska przyjrzeć się, jak regulamin jest przestrzegany.
I wyszło mi na to, że na 5 punktów przestrzegane są tylko 2. Nie są niszczone urządzenia treningowe, bo są wykonane z tak twardej stali że trzeba by użyć jakiegoś solidnego łomu, żeby je zniszczyć. Ale już zamalować sprayem można, z czym zresztą nieznani sprawy sobie poradzili. Nie stwierdziłem też wnoszenia na teren siłowni niebezpiecznych przedmiotów. Tym bardziej, że nie wiadomo co się za tym określeniem kryje. Granaty, miny przeciwpancerne, kałasznikowy? Nikt niczego takiego tu nie wniósł do tej pory, a więc tym bardziej nie pozostawił więc ten punkt regulaminu jest skrupulatnie przestrzegany.
Gorzej z pozostałymi. Teren, wbrew zaleceniom regulaminu, jest permanentnie zaśmiecany, wprowadzane są na siłownię zwierzęta, konkretnie psy, no i spożywany bywa alkohol.
Pozostaje zatem dręczące pytanie: po co jest ten regulamin? Odpowiedź może być tylko jedna.
Po to, żeby go łamać…
Tekst i fot. Zygmunt Szych