Niewiele ponad kilometra potrzebuje rozpędzony „na maksa” pociąg Pendolino, by zatrzymać się w konkretnym miejscu. Nieistotne, czy będzie to dworzec, czy szczere pole. Zresztą całe zagadnienie dokładnie formułują prawa fizyki. Droga hamowania to iloczyn masy i prędkości pociągu. Najwyraźniej regułka ta umknęła maszyniście nowoczesnego pojazdu torowego relacji Gdynia Główna – Przemyśl Główny, który pruł przez nasz kraj we wtorek, 23 kwietnia. O czym przed godziną 21. myślał kierujący maszyną, która beztrosko minęła rzęsiście rozświetlony peron tarnowskiego dworca? Tego nie wiemy. Tę tajemnicę ma dopiero rozwikłać specjalnie powołana przez PKP komisja.
Historyczne przejazdy
Są daty przełomowe w historii tarnowskiego kolejnictwa. Przypomnijmy sobie niektóre z nich. W 1856 roku, dokładnie 20 lutego, przez nasze miasto przetoczył się pierwszy pociąg. W 1861 oddano do użytku dworzec, który po dziś dzień uchodzi za jeden z najpiękniejszych tego typu budynków w Polsce. Dwa razy – w 1851 oraz 1880 roku – zatrzymywał się na tarnowskich peronach cesarz Franciszek Józef. Tyle samo razy, ostatnio 14 lipca 2008 roku o godzinie 19.47, gościliśmy u nas legendarny Orient Express. Najsmutniejszą datę stanowi dzień 28 sierpnia 1939 roku, gdy ładunek podłożony rękami Antoniego Guzego spowodował wysadzenie dworca i śmierć kilkunastu osób.
A do tej wyliczanki dojdzie zapewne wydarzenie z ostatniego wtorku, którego bohaterem jest duma polskiego kolejnictwa – pociąg Pendolino i kierujący jego składem. To był najprawdziwszy pociąg widmo. A może Tarnów okazał się być stacją widmo?
„Takich jaj to nawet w Birmie nie przeżyłem”
Jednym z pasażerów feralnego pociągu był tarnowianin – Krzysztof Głomb – niegdyś wzięty dziennikarz, miłośnik teatru a dziś wielki spec od meandrów sieci, założyciel Stowarzyszenia „Miasta w Internecie”. Z racji obowiązków często korzysta z usług narodowego przewoźnika kolejowego. Tak było również w miniony wtorek.
– Tradycyjnie, po piątej, stałem sobie na trzecim peronie dworca Warszawa Centralna – rozpoczyna swoją opowieść Głomb. – Skład miał pięciominutowe opóźnienie, ale było ono łatwe do nadrobienia. Podróż przebiegała bez zakłóceń. W Krakowie tradycyjnie wysiadło najwięcej osób. W przerzedzonym składzie mignęła mi twarz byłego tarnowskiego rzecznika praw konsumentów, Krzyśka Podgórskiego. Wymieniliśmy ukłony – dodaje.
Pendolino z Krakowa do Tarnowa jedzie niecałą godzinę. Po drodze zatrzymuje się na moment tylko w Płaszowie i Bochni.
– Gdzieś na wysokości Bogumiłowic zacząłem się zbierać do wyjścia. Zależało mi, żeby wysiąść jak najszybciej, bo na peronie czekała na mnie żona. Śpieszyło nam się do domu, bo w telewizji miał lecieć finały play off w siatkówce – opowiada.
I w tym momencie zaczyna się najciekawsze.
– Mijamy Mościce, most na Białej, widzę hale Zakładów Mechanicznych. Pociąg cały czas pędzi jak oszalały. Śmiga przez peron i… jedzie dalej w najlepsze. Wśród podróżnych konsternacja. Po kilkuset metrach maszynę udało się wreszcie ujarzmić. Trwało to kilka minut – opowiada z przejęciem w głosie pan Krzysztof.
Wkrótce skład cofnięto do stacji w Tarnowie. Tu został on uziemiony.
– Wszystko odbyło się spokojnie, nie było jakiś gwałtownych hamowań czy tym bardziej paniki. Wszyscy byli raczej zdezorientowani. A najbardziej zaaferowani byli chyba konduktorzy. Kto miał wysiąść w Tarnowie, to wysiadł; kto jechał do Rzeszowa, musiał poczekać na następny pociąg. Ponoć na osłodę dawali tamtym podróżnym jakieś kanapki – dowiadujemy się od naszego bohatera.
Wersję tę potwierdza rzecznik PKP Intercity Cezary Nowak.
„W związku z pominięciem zatrzymania pociągu Express InterCity Premium na stacji Tarnów podróżni po uzyskaniu zgody na wycofanie pociągu do stacji Tarnów przesiedli się do innego pociągu ICE Grottger relacji Wrocław Główny – Przemyśl Główny. (…) Nie było zagrożenia bezpieczeństwa pasażerów. (…) W sprawie zatrzymania pociągu poza stacją w Tarnowie została powołana komisja, która bada zdarzenie” – czytamy w oświadczeniu przesłanym tarnowskiej redakcji Radia Kraków, która jako pierwsza poinformowała o całej historii.
Krzysztof Głomb, szczęściem, zdążył na mecz. Siatkarskie emocje przeżywał jednak dopiero od drugiego seta. Ale opisywaną podróż zapamięta na długo.
– Proszę mi wierzyć. Zjeździłem pociągami wiele krajów świata. Między innymi całą Azję Południowo-Wschodnią. Chiny, Indie, Tajlandię czy Birmę. Ale takich jaj nie widziałem – uśmiecha się nasz rozmówca.
– Takie przypadki praktycznie się nie zdarzają.
dodaje rzecznik PKP IC Cezary Nowak.
Przypomnijmy na koniec, iż bilet na Pendolino z Tarnowa do Warszawy kosztuje 186 złotych. A całą trasę powinniśmy pokonać w ciągu 205 minut.
Jeśli oczywiście nie wydarzy się nic niespodziewanego…
Tekst: Łukasz Winczura