Patrząc na nowe generacje Golfa, można się naprawdę zastanawiać, co miałoby przemawiać za zakupem drogich, ale przecież dość przeciętnie wyposażonych aut. Bezawaryjność? Estetyka? Niezawodność? Prawdziwy pasjonat od razu wie, że prawidłowa odpowiedź to: historia.
Początek legendy
Trudno powiedzieć, czy projektanci mieli zamiar zaprojektować auto legendarne, ale założenia na to nie wskazują. To miało być proste auto. Wymagania? Ta sama szerokość, co garbus, żeby można go było naprawiać w tych samych warsztatach. Wygląd? Jak najbardziej przeciętny, żeby nie stał się tylko przedmiotem mody i żeby się nie znudził – wszak auto nudne już na etapie deski kreślarskiej, nie może się znudzić później. W 1974 powstały pierwsze Golfy. Projekt jednak dojrzewał i pierwszy włoski projekt nie stał się rzeczywistością. Golf dostał przede wszystkim swoje okrągłe reflektory i banalnie prostą linię nadwozia. Wyposażenie? Serwisy takie jak bestvin.pl nie miałyby tam co robić. Auto było wręcz kryminalnie proste.
Golf ma swój charakter
Kierowcy polubili Golfa. Stał się on zalążkiem całego segmentu C: aut prostych, niezawodnych, ale mających jednak w sobie pewien potencjał, takich, które mimo wszystkich swoich ograniczeń, naprawdę dają się lubić. Niestety – rdzewiał szybciej, niż udawało mu się jechać, a to przez koszmarną jakość wykonania. Walczono z tym dość długo.
Tak naprawdę aż do 1985 roku Golf był pariasem w stajni VW. Wtedy to wprowadzono model, który większość fanów ma przed oczami, kiedy słyszy o Golfie: charakterystyczna atrapa z podwójnymi okrągłymi reflektorami, dopracowane silniki, wnętrze, które zaczynało przejawiać aspiracje w kierunku wygodnego auta.
Może w tym wszystkim dziwić, że trzecia generacja Golfa pojawiła się dopiero w roku 1991 – razem z pierwszym w historii Vento. Prawda jest taka, że wtedy jeszcze nie było takiego parcia na nowe generacje. Pewne zmiany można było wprowadzać na bieżąco, więc Golf dostawał nowe silniki i nowe wersje nadwozia bez zmiany numeracji generacji. To nie była stagnacja, tylko taki charakter rozwoju i dotyczy to nie tylko Volkswagena.
Historia najnowsza
Od trzeciej generacji Golf tracił w rankingach. Owszem, sprzedawał się jako tako, ale nie był ani ulubionym autem projektantów, ani kierowców. Nawet mechanicy często stwierdzali, że zakupu golfa z czystym sumieniem polecić nie mogą. A jak jest dziś?
W serwisach takich jak carvertical.com/pl sprawdzane jest mnóstwo używanych modeli – przeważnie MK6 i MK7. W 2019 roku na ulice wyjechały Golfy MK8. Nie będą mogły one liczyć na status kultowych poza wąską grupką entuzjastów. Za to, co stało się dość dziwne – dopiero w 2018 i 2019 roku użytkownicy przypomnieli sobie, że już w 2014 roku Volkswagen na bazie Golfa MK7 zbudował e-Golfa. Auto, jak to mówią, drogie, ale za to bezużyteczne. Golf stał się poligonem doświadczalnym, co w zasadzie od zawsze było jego rolą. Tyle że kiedyś Volkswagen Golfami starał się budować historię, a dziś próbuje za nią ledwie nadążyć.
Nowy Golf – rozrośnięty i napakowany elektroniką – ma znów być autem dla ludu. Wiadomo, że to się ni uda na pewno. I trochę szkoda patrzeć na to, jak jeden z najbardziej ikonicznych samochodów staje się jednym z wielu kropka w kropkę modeli, których jedynym wyróżnikiem jest wygląd lamp do jazdy dziennej.