Dokładnie trzydzieści osiem lat temu, 26 kwietnia 1986 w Czarnobylu w Ukrainie doszło do tragicznych wydarzeń. Nocą, w wyniku błędu ze strony obsługi, doszło do przegrzania reaktora i jego eksplozji. Rozprzestrzeniła ona ogrom substancji promieniotwórczych nad ZSRR i Europę, w tym także nad Polskę.
Położona 18 km od Czarnobyla Prypeć, w której znajdowała się elektrownia, została dzień po katastrofie, 27 kwietnia, tymczasowo ewakuowana w nieco ponad dwugodzinnym tempie. Jak się wkrótce okazało, ewakuacja ta nie była tymczasowa. Z obaw przed wysokim promieniowaniem niebezpiecznych pierwiastków takich jak cez-137, około 50 tys. ludzi musiało na zawsze opuścić Prypeć i okalające ją wsie.
Po katastrofie, budynek, w którym znajdował się reaktor, wciąż płonął. Należało natychmiast wezwać ekipy gaśnicze, a następnie zabrać się za zabezpieczanie terenu, sprzątanie i ograniczanie radioaktywności. Grafit, który oryginalnie służył wyłożeniu środka reaktora, rozbił się na różnej wielkości kawałki, rozsiewając się po okolicy. Pozostały płonął na dachu budynku reaktora. Z uwagi na brak edukacji o bezpieczeństwie atomowym, strażacy, którzy pierwsi rzucili się, aby gasić pożar trwający 10 dni, nie zeszli już nigdy z dachu reaktora. Ich wozy strażackie, wraz z wypompowanym paliwem z trzech pozostałych reaktorów (nakazano bowiem po upływie czasu je wyłączyć) składowane są w ogromnych silosach z grubego betonu zatrzymującego w środku promieniowanie.
Wytyczono 30-kilometrową strefę wykluczenia. Następnie, trzeba było usunąć wszystkie szczątki, aby przygotować ruiny pod nałożenie tzw. Sarkofagu, czyli gigantycznej osłony zatrzymującej promieniowanie. Zadanie to należało do grupy tzw. likwidatorów. W 1986, co najmniej dwudziestu ośmiu z nich umarło z powodu choroby popromiennej. Do 2023 roku, w operację w różnym stopniu zaangażowano w sumie 600 tys. osób. Początek maja 1986 oznaczał dla likwidatorów mnóstwo pracy. Należało usunąć średnio 30-centymetrową warstwę skażonej cezem i plutonem gleby. Taką glebę zamykano w metalowych pojemnikach i odwożono na składowisko odpadów radioaktywnych. Tak samo potraktowano wodnisty roztwór, którym myto różnego rodzaju budynki, próbując zmyć z nich promieniowanie. Wyczyszczono ok. 60 tys. budynków. Niektóre obiekty trzeba było zburzyć.
W pracach mających na celu szczelne zamknięcie zrujnowanej elektrowni użyto nawet
dział samobieżnych ISU-152 z okresu drugiej wojny światowej. Ich oryginalnym zadaniem miało być przebicie pociskami 152 mm ściany reaktora tak, aby dało się przeciągnąć rurę, a następnie wtłoczyć ciekły azot, aby ochłodzić wciąż nagrzewający się reaktor. Posłużyły jednak głównie za buldożery, z pancerzem wystarczająco grubym, aby tymczasowo ochronić załogi przed promieniowaniem, które normalnie by ich zabiło.
Strefa obecnie nie nadaje się do zamieszkania, choć wokół z czasem osiedlili się ludzie, a w położonym niedaleko mieście Sławutycz żyje obecnie 27 tys. osób. Władze Ukraińskie podały, że od czasu katastrofy musi minąć 320 lat, aby dało się tam wrócić. Organizacja Greenpeace twierdzi zaś, że czas ten jest znacznie dłuższy, bo aż 10 tys. lat.
Tekst: Krzysztof Górgól
38 rocznica katastrofy w Czarnobylu
![](https://tarnow.ikc.pl/wp-content/uploads/2024/04/Unplash-Viktor-Hesse.jpg)
Udostępnij ten artykuł